23.02.2025

W zieleni i w półmroku

W tle, z głośników sączy się: Niklas Paschburg - "Tuur Mang Welten"

Jakże to przyjemne i relaksujące.

~~O~~

Superegg NYC - Kind Atmosphere - Biome Mist

Najzwyklejsza mgiełka do twarzy. Podobno ma działanie nawilżające i łagodzące, ale ja tego nie odczuwam. Owszem, przez krótką chwilę po spryskaniu jest całkiem miłe odczucie na skórze - natomiast po wyschnięciu produktu, robi się zgoła inaczej, ponieważ powraca suchość i wrażenie "ściągnięcia". Przetestowałam mgiełkę również na skórze kończyn - i jest dokładnie tak samo. 

Także ten... uważam, że przepłaciłam. Być może u innych działa jak powinna, nie wiem. U mnie się niestety nie sprawdziła. A szkoda, bo zapowiadała się całkiem fajnie. Jedyny jej plus jest taki, że ma ładne, estetyczne opakowanie i kolor. I jasne, to jest ważne, ale mnie zależy przede wszystkim na działaniu, ech...



~~O~~

Sacheu Beauty - Lip Liner Stay-N

Tutaj mamy nietypową konturówkę do ust, którą nabyłam w trzech wariantach kolorystycznych: HEY-zel, MUAH-ve, oraz p-INKED. Widziałam ją kiedyś na TikToku, zapowiadała się ciekawie, więc koniecznie chciałam przetestować. No i cóż... Mam co do tych konturówek mocno mieszane odczucia.

Opakowanka mocno przypominają te, które spotykamy w przypadku tuszów do rzęs. Po odkręceniu, znajdujemy taką samą "baźkę", jak w klasycznych błyszczykach. Na "baźkę" należy nabrać płynnego produktu (ma konsystencję gęstej galarety) i obrysować nią kontur ust. Pozostawić na ok. 20 minut, do zaschnięcia, a następnie... oderwać powstałą "skorupę". I voilà, ukazuje się wokół ust coś, co przypomina tatuaż z henny i rzekomo ma być trwałe (ale nie jest. Chyba, że ja coś robię źle).

Można się tym pobawić, ale tak szczerze - szału nie ma. Jest to dla mnie niewygodne i zdecydowanie zbyt czasochłonne. 20 minut czekania, aż to wyschnie, no bez jaj xD Kiedy ja w maksymalnie 15 minut robię cały makijaż, bo zwyczajnie szkoda mi czasu, aby siedzieć nad tym dłużej.



~~O~~

Polite Society - More than a pretty face - skin caring foundation

Podkład - bo gęsta "szpachla" musi być :D W swoim składzie zawiera między innymi niacynamid, ekstrakt z wierzby białej i wegański kwas hialuronowy.

Wybrałam go w kolorze very fair neutral - by idealnie pasował do mojej trupiobladej skóry. Trafiłam dobrze, jak się okazało. Barwa produktu, jest dokładnie taka sama, jak ten jaśniutki koreczek.

I cóż mogę rzec - krycie średnie (ale to nie problem), co do właściwości pielęgnujących - żadnych nie dostrzegłam, ale przynajmniej jakoś dramatycznie nie wysusza mojej skóry, a to już coś.


~~O~~

Medicube - Relax Calming Ringer Mask

Maseczka w płachcie. Jeśli dobrze pamiętam, dostałam ją w prezencie do zamówienia. Jeszcze jej nie użyłam, ale już niedługo dobiorę się do zawartości i znów przez kilkanaście minut swojego życia, będę wyglądała jak Leatherface z "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną".

Póki co, mogę powiedzieć tylko tyle, że podoba mi się grafika inspirowana szpitalną kroplówką. Podobnie jak nazwa. Bo wiecie - płyn Ringera huehue.


~~O~~

Tyle na dzisiaj. Zdjęcia niezbyt piękne i w ogóle jakieś ciemne mi wyszły, ale nic dziwnego - w mojej krypcie to tylko ciemność, lub półmrok. Miały być relaksujące dla oczu, utrzymane w klimacie spokojnej zieloności, a jakie są, wszyscy widzą. 

Dobrego tygodnia wam życzę!

11.02.2025

Sen: połączenie oczno gardłowe

Obgryzałam obrąbek plastikowego korka od butli z jakąś wodą mineralną. Nagle okazało się, że obrąbek tak naprawdę był zrobiony z metalu, a w środku znajdował się kamień, przypominający ostrzałkę. Po nagryzieniu - spiłował mi boki górnych siekaczy, konkretnie "dwójek". 

- Co to się stanęło się? - z miną zdziwionego Pikachu, odwróciłam się do Jaśnie Pani Matki, szczerząc przy tym uszkodzone zębiska.

- Nienormalna jesteś - odpowiedziała Jaśnie Pani Matka, wyraźnie zdegustowana poziomem mojej głupoty.

Chwyciłam więc podręczne, pudrowo różowe lusterko w kształcie serduszka i rozdziawiłam paszczę, by zobaczyć, co zostało z moich zębisk. Nie wyglądało to zbyt ciekawie, toteż czym prędzej postanowiłam się udać do jakiegokolwiek stomatologa, który byłby łaskaw naprawić moje "dwójki".

~~~

Znalazłam się w gabinecie stomatologicznym (często chadzam do tego właśnie w moich snach, a dodam jeszcze, że w życiu realnym on nie istnieje). Pani stomatolog zażyczyła sobie, bym jej pokazała zawartość otworu gębowego, co też uczyniłam - choć bezwstydnie, to i niechętnie zarazem.

W tym momencie, widziałam wnętrze swojej paszczy tak, jakby oczyma lekarza dentysty. Po chwili, wszystkie moje zęby zaczęły samoistnie wypadać - bez bólu i bez krwi, pozostawiając po sobie jedynie puste, wygojone już dziąsła, jakby nigdy wcześniej z nich nic nie wyrastało. Zęby lawinowo wpadały do moich dłoni, złączonych w "miseczkę". Ślepia miałam szeroko otwarte z przerażenia i gapiłam się to na dentystkę, to znów na Jaśnie Panią Matkę.

- Coś z tym trzeba zrobić, ja tak nie wyjdę do ludzi - sepleniłam. - Jakąś protezkę potrzebuję na cito, no coś, cokolwiek...

Dentystka, wyraźnie zrezygnowana tylko pokręciła głową. Zadzwoniła po lekarzy, którzy mieli przyjść z wynikami moich starych badań. Następnie zwróciła się do mnie i powiedziała - Patrz uważnie - jednocześnie podając mi lusterko.

No i zobaczyłam, mój migdałek podniebienny zrośnięty z nasadą języka. Zrost był owrzodzony i pokryty sinymi, przypominającymi jagody guzami, ale w ogóle niebolesny.

- To jest rak. Trzeba będzie wyciąć - oznajmiła.

- No ok, jak trzeba, to trzeba. Wycinajcie ile chcecie - wzruszyłam ramionami.

- Jest jeszcze coś - odpowiedziała, wyraźnie zmartwiona. - To jest [tu padła nazwa mojego raka, brzmiąca jakby po łacinie, ale słowo daję - czegoś takiego nie ma w życiu realnym]. Trzeba będzie wyciąć również prawe oko. Już masz tam przerzuty. Dwie plamy. Odblaskowe. 

W tym momencie, Jaśnie Pani Matka dosłownie się rozpłakała, nie chcąc, bym traciła prawe oko. Mnie też wyjątkowo nie w smak było zostać osobą częściowo pozbawioną wzroku, więc pytałam:

- A nie można wyciąć tylko tego z migdałkiem? Oko zostawcie w spokoju.

- Ale to jest połączone. Poza tym, nawet jak jakimś cudem oszczędzimy oko, to i tak na nie oślepniesz prędzej, czy później. I przerzuty nowe się pojawią, więc umrzesz. A tak, to przynajmniej masz szanse na przeżycie.

- To ja w takim razie podziękuję. Czuję się bardzo związana z moim okiem i chciałabym umrzeć mając je na właściwym miejscu. W tej sytuacji, poproszę tylko o protezkę zębów, a z leczenia rezygnuję.

źródło: [pixabay]

~~~

Byłam w domu, na tarasie. Siedziałam wygodnie na wielkim, starym, bujanym fotelu, zawinięta w miękki, zgniłozielony koc. Wpatrywałam się w pochmurne niebo, naprzemiennie zamykając raz lewe, raz prawe oko. Faktycznie - tym drugim, wszystko widziałam w wyblakłych barwach. Po woli sączyłam swoją dziwną herbatkę, ze spokojem czekając na śmierć. Im bardziej wypłowiałe kolory - tym bliżej było mojego końca.

7.02.2025

Czeba szybko, czeba ogarniać

W czwartek musiałam szybko pojechać do Warszawy - i zrobiłam to chętnie, ponieważ miałam tam spotkanie z rodzaju tych ważniejszych, niż bardzo ważne. Tym razem jednak, nie chodziło o pewne moje interesy. To było coś znacznie bardziej istotnego - jednak jest to kwestia wyjątkowo delikatna i poważna, która wymaga ode mnie całkowitego milczenia. Cóż, wiele jest tajemnic, które zabiorę ze sobą do grobu. 

Na zwiedzanie nie miałam już czasu. Po spotkaniu, trzeba było równie szybko wracać w swoje okolice i zająć się innymi sprawami, które muszą zostać ogarnięte, choćby nie wiem co. Także, po drodze zrobiłam zaledwie kilka zdjęć z samochodu. A tak w ogóle - bardzo lubię jeździć po Warszawie.




~~O~~

W dokonywaniu niemożliwego jestem całkiem niezła. Jeśli zaś o cuda chodzi, to będę musiała podszkolić swój warsztat - bo ostatnio nie idzie mi za dobrze, co z resztą budzi moją przeogromną frustrację. Jest bowiem jeszcze jedna, paląca mnie do żywego kwestia, w której cud jest potrzebny i to na cito.


~~O~~

Etran de L'Aïr

Z miłych rzeczy - znalazłam całkiem przyjemną muzykę, dobrą na poprawę nastroju. To coś, jak soundtrack do mojego życia, które od początku jest tragikomedią. Więc tańczę radośnie, chociaż od środka, dosłownie rozrywa mnie ból. Trochę szkoda, że nie znam języka, w którym śpiewane są te piosenki, bo pewnie bym się ich nauczyła...

Imouha

Erkimidiwane

Amidinine

Karade Marhane

Imouwizla

Tarha Ebouse Dighe Mane



Etran de L'Aïr to nigeryjski, założony w Agadez zespól rockowy - choć ich muzyka określana bywa mianem "desert blues" (pustynny blues). Osoby wchodzące w skład zespołu to członkowie rodziny - kuzyni i bracia.

Ich muzyka to coś znacznie więcej, niż pustynny blues. Pozostaje ona bardziej surowa, a jednocześnie jest rytmiczna, taneczna i wręcz energetyzująca. Absolutnie świetne jest również to, że panom sodówka nie uderzyła do głów - mimo że uzyskali międzynarodowy rozgłos, nadal grają na weselach i lokalnych uroczystościach w Agadez, pozostając wiernymi swoim korzeniom.

Jeśli posłuchacie ich twórczości, dajcie proszę znać, jakie są wasze wrażenia! 

~~O~~

I to by było na tyle dzisiaj. Udanego weekendu moi drodzy i do następnego!

4.02.2025

Jedwabie

Ostatnio zasłuchuję w to cudeńko: В последний раз (For the Last Time). Podoba mi się tak samo, jak oryginał. Znalazłam nawet zapętloną, godzinną wersję na YT i będę to puszczała sobie w opór, aż do pełnego wysycenia mojego mózgu :D

~~O~~

Ostatnio, zasiliłam moje zbiory dodatków z jedwabiu o dwie, nowe rzeczy. 

W tym miejscu chcę również uprzedzić, że nie - nie jest to post sponsorowany, ani nic w tym stylu (bo po pierwsze - mam za małe zasięgi, a po drugie... ach, o tym, może kiedy indziej). Piszę o tym, co mnie się sprawdza i co lubię.



Krawacik - twilly

Znajdziecie go [tutaj]. Jak dotąd, miałam go na szyi dwa razy i jest naprawdę w porządku. Muszę wypróbować jeszcze inne opcje noszenia go - choćby jako element do przewiązywania włosów. Poza tym, chyba dokupię mu jeszcze koleżkę w wariancie różowym.



Apaszka w lamparty

Możliwa do zdobycia [tutaj]. Wybrałam ją w rozmiarze 65cm x 65cm, ale oczywiście są też inne dostępne wielkości. Jeszcze nie miałam okazji jej wypróbować, ale wszystko przede mną. Przy najbliższej okazji, oczywiście zostanie zawiązana na mojej szyi.

Tak wygląda wyciągnięta z pudełeczka - jeszcze pogięta. Jak ją kiedyś wyprasuję (a to, prędzej, czy później będzie musiało nastąpić) to zobaczycie jak wygląda na takim zwyczajnym zdjęciu, a nie, jak na tych ślicznych ze strony.

To co lubię w tego typu przesyłkach, to papierowe pierdółki. Zupełnie zwyczajne i potrzebne do niczego - ale zawsze cieszą oczy. Dlatego, niektóre sobie zostawiam.



~~O~~

Także ten... Serduszko mocno poharatane, psychika przypomina stary, rzężący silnik, duszyczka w stanie atrofii, stres 24/7, poziom kortyzolu chyba już dawno wybił poza skalę, ogólnie, to szoruję po dnie, ale... W tym wszystkim lubię chociaż dobrze wyglądać :D

:')

~~O~~

A na sam koniec - udostępniam trwającą jeszcze przez 21 dni zrzutkę pewnej dobrej niewiasty, na leczenie pięknego, miźnego zwierza. Rozpowszechniajmy gdzie się da, wpłacajmy ile możemy, abyśmy wspólnymi siłami dobili do celu, aby uratować to cenne, kocie życie! https://zrzutka.pl/4r5r89